niedziela, 4 listopada 2018

RODZINNY WYJAZD DO TERM



Cześć i czołem ! :)

Pod koniec września zakończyła się kampania #FUTURESTAR organizowana przez markę Pablo Color. Wraz z zakończeniem kampanii została wyłoniona oficjalna ambasadorka marki. Jak się okazało, tą ambasadorką zostałam ja :) .


Ta wiadomość była dla mnie ogromnym wyróżnieniem oraz zaskoczeniem. W prezencie od firmy dostałam rodzinny pobyt w Termy Szaflary. Bardzo ucieszyłam się na ten wyjazd - w naszym zabieganym życiu fajnie jest mieć możliwość wspólnego spędzenia czasu i relaksu.


Dostałam wiele pytań o dalsze podróże z dziećmi. Moi synkowie na szczęście nie mają problemów z podróżowaniem. Nie kombinujemy wyjazdów w nocy żeby dzieci spały itp.
Oczywiście robimy postoje, choćby na rozprostowanie nóg :).

Pierwszy raz byłam w termach. Ośrodek Termy Szaflary jest niedużym, przytulnym obiektem.
Przyjechaliśmy po 20 i od razu poszliśmy do restauracji na jakąś kolację, bo byliśmy mega głodni.
Musiałam od razu skorzystać z basenu, dlatego z Maikiem wbiliśmy się w stroje i wykorzystaliśmy te ostatnie minuty tego dnia :).


Pierwszy poranek zaczęliśmy od śniadania w hotelowej restauracji. Jedzenie oceniam na bardzo dobre, obsługę również, jednak według mnie minusem jest mała przestrzeń i mała ilość stolików w restauracji. Gdyby było więcej gości, którzy o podobnej porze chcieliby zjeść śniadanko, mógłby pojawić się problem z brakiem wolnych stolików.

Po śniadaniu od razu udaliśmy się na baseny ! Dzieciaki ( dorośli też ^^ ) były zachwycone ! W środku znajdowały się dwa baseny : jeden z bąbelkami i podwodnym masażem, drugi ze zjeżdżalnią - w obu temperatura wody wynosiła 36 stopni. Kolejne dwa baseny wychodziły na podwórko, gdzie również znajdowały się podwodne masaże czy bicze wodne. Na zewnątrz znajdowała się jeszcze jedna zjeżdżalnia.

Mieliśmy to szczęście, że pogoda nam dopisała, więc mogliśmy śmiało pływać z dziećmi na basenach na zewnątrz nie martwiąc się, że później się pochorują.

DUŻYM PLUSEM był fakt, że były dostępne koła ratunkowe i wiele innych akcesoriów pomagających dzieciom w pływaniu - szczególnie ułatwiło to wszystko nam rodzicom. Pomimo tego, że pod wodą waga jest dużo niższa, jednak kłopotliwym były fakt pływania z dzieckiem non stop trzymając go w rękach.

Na basenie znajduje się restauracja, w której można zjeść będąc w strojach kąpielowych. Wiadomo, dzieci po dłuższej kąpieli bywają głodne, ba! Ja sama po basenach jestem w stanie od razu zjeść konia z kopytami, więc nie musieliśmy marnować czasu na dojście do pokoju, przebranie się, wysuszenie i dojście do restauracji.

Po przekąsce wybraliśmy się na wycieczkę. Jadąc do Zakopanego podjęliśmy z mężem spontaniczną decyzję przekroczenia Słowackiej granicy. Szczerze mówiąc pojechaliśmy w ciemno, wpisaliśmy w GPS miasto Poprad ( wyczytaliśmy, że znajduje się bardzo blisko granicy i warte jest zobaczenia ) i jechaliśmy w nieznane, przy okazji podziwiając widoki przez szybę. Niestety nie zatrzymaliśmy się w miasteczku ( jesteśmy gapy i zapomnieliśmy wymienić złotówki na euro, dodatkowo nie mieliśmy środków na kartach ), w mieście poczuliśmy się trochę zagubieni -> same płatne parkingi, brak znajomości języka i ogólne oszołomienie. Stwierdziliśmy, że na ten raz wystarczą nam same widoki, które obejrzeliśmy przez szybę auta - jednak warto było, choćby dla samego zobaczenia gór po stronie Słowackiej.



Na obiadokolację postanowiliśmy zajechać do Zakopanego na Krupówki. I w tym momencie polecę wam świetną karczmę -  Góralska Pasja ( Krupówki 37 ) ! Jedzenie pycha, bardzo miła obsługa, piękny i przytulny wystrój oraz przystępne ceny.

Po powrocie z Zakopanego w naszym apartamencie spędziliśmy kilkanaście minut, tylko wskoczyliśmy w stroje i szlafroki, i od razu poszliśmy na baseny. Oprócz basenów skorzystałam z saunarium i udało mi się trafić na seans saunowy. Seans odbywał się w saunie suchej, saunamistrz podnosił temperaturę w pomieszczeniu machając ręcznikiem lub wachlując wielkim wachlarzem. Jestem miłośniczką tego typu relaksu. Po pewnym czasie uczestnicy seansu dostali sól do nacierania. Sól wciera się na rozgrzaną skórę, ma to wiele pozytywnych właściwości. Po natarciu się solą trzeba jeszcze na kilka minut wrócić do sauny, na ostateczne "rozgrzanie". Po takim seansie wskoczenie do beczki lodowatej wody było wybawieniem. To wszystko świetnie wpłynęło na moją skórę, połączenie wód termalnych, sauny i peelingu z soli dało ekstra gładkość ( dotąd nie osiągnęłam takiego efektu żadnym kremem ani balsamem ).

Cały wyjazd był bardzo udany. Mam nadzieję, że będziemy mieli więcej możliwości na rodzinne wypady, nawet takie kilkudniowe. Kto mnie zna, ten wie jak dużo obowiązków godzę ze sobą, więc czasami głównym problemem jest czas.

Mam nadzieję, że spodobał wam się ten wpis :)







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

WALENTYNKOWE STYLIZACJE

Walentynki już za dwa dni, ale znając nas kobiety większość pewnie dopiero w dniu walentynek zacznie się zastanawiać co nałoży na randkę :)....